Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2016
Obraz
Niby to tylko kwiaty. Niby niewiele, niby tylko trochę przyrody, czerwieni (/różu) i szarości. Ale co jeśli natura jest całym światem? Jeśli wydarzenia życia stanowią jedynie źródło zagrożenia i ucieczka w głąb serca Matki Ziemi to jedyna droga przetrwania? Co jeśli strach uśmierzyć można tylko za pomocą spokoju i piękna kwiatów? Taki banał, a tak wiele może zmienić. Czasami wystarczy malutkie ziarenko uroku żeby poruszyć jakąś napiętą strunę w duszy i zmotywować ją do zmiany wewnętrznego rytmu. I tak właśnie jeden kwiat, wiewiórka dostrzeżona w jej szybkim skoku czy jedna chmura podświetlona blaskiem Słońca mogą być zapalnikiem. Mogą stać się początkiem przygody w nowej rzeczywistości. Mogą być balsamem dla chorej, poranionej duszy. Dla jednych obraz z kwiatami może być jedynie miałkim przedstawieniem bardzo popularnego motywu w sztuce. Dla innych każda z tych roślin namalowanych na płótnie, jest zupełnie inną historią opowiedzianą niewerbalnym przekazem. Dla mnie obraz ten op
Obraz
Spowita płaszczem oniryzmu. Taka się czuję patrząc na ten obraz. Latam we mgłach wspomnień, jakichś kolorowych wyobrażeń. Odczuwam ulgę, mogę być sobą w tych chmurach marzeń. Bo są moje. Odczuwają mnie, a ja pochłaniam całą ich wyjątkowość. Mimo że obraz ten namalowała Mariola, czuję się z nim czymś połączona. Czuję te barwy w sobie, wewnątrz organów. Przenikają mnie, pomimo czarnej barwy mojej duszy. Może właśnie z powodu tej ciemności, chłonie ona wszystkie kolory odmienne. Nie czuję się natomiast przeładowana nadmierną radością. Nie, to spokojna podróż w efemerycznej rzeczywistości. Gdyby obraz przytłoczył mnie swym optymizmem, nasyceniem czy wręcz próbą zarażenia szczęściem, nie byłabym w stanie go szanować. Ale ten obraz jest cudowny. Daje mi szansę zapomnieć o chorobie ludzkości jaką jest zagubienie... Oglądam ten obraz i błądzę sobie spokojnie w łagodnym wymieszaniu zmysłów. Widzę delikatne mgławice, czuję zapach tulipanów, może konwalii, słyszę jakiś szmerek sz
Obraz
Z tym obrazem jest trochę tak jak ze skrzywdzonymi ludźmi. Wysyła mi przekaz, że nie mogę się zbliżyć, bo jest niebezpieczny. Próbuje bronić się przede mną. Wysyła mi jasny komunikat, ze jest silnym tworem, który nie da się zranić. Jest ostry i agresywny. Mówi mi, że wytworzył wokół siebie barierę, która stanowi zagrożenie dla innych. Widzę wielu ludzi, którzy jak ten obraz, nadają pewien przekaz. Ponieważ sami stali się niegdyś ofiarą cudzej złośliwości, ich zgubnego wypływu, gwałtowności, starają się teraz ochronić przed cierpieniem. Uciekają w formę. Forma ta ma informować, że grozi ci niebezpieczeństwo, bo jesteś takim samym diabłem jak wszyscy inni. Bo też chcesz zniszczenia duszy zranionego. Bo chcesz wyżyć się na człowieku pękniętym w środku. Nie zbliżaj się. Nie ufam ci. Ten obraz to esencja szaleństwa człowieka zamkniętego przed światem, który tłucze się jak nietoperz w klatce swojego umysłu. Nie wie jak żyć. Nie wie z kim. Nie wie, że istnieją ludzie z dob

Świeże spojrzenie

Obraz
Nowa osoba w pracowni zawsze oznacza powiew świeżości, nowe pomysły i spojrzenie na moją sztukę z zupełnie innej perspektywy. To bardzo ożywcze doświadczenie. Poznaliście już nową autorkę na blogu, Kamilę. Od niedawna pomaga mi w pracy i dzieli się swoimi spostrzeżeniami na swojej stronie na facebooku: MÓJ DZIEŃ Z MARIOLĄ ŚWIGULSKĄ , gdzie opisuje moje obrazy, a także swoje impresje i doświadczenia, w niezwykle barwny i oryginalny sposób. Często zaskakujący i odkrywczy również dla mnie. Serdecznie zapraszam do obserwowania mojej utalentowanej asystentki! Mariola Świgulska

Beksiński, Baudelaire, Lusia i ja

Obraz
       Rzeka pełna krwi i wyrastające z niej kawałki ludzkiego ciała. Trochę brutalnie, ale szczerze. Właśnie to widzę. Ten obraz i ja to miłość od pierwszego wejrzenia :-D Bynajmniej nie dlatego, że jestem seryjnym mordercą ze skłonnością do uwielbiania rozczłonkowanego ciała. Po prostu widzę po części wijące się elementy, a takie secesyjne podejście do malarstwa jest jedną z moich ulubionych tendencji. Widzę w tym też trochę Beksińskiego. Może nie są to duże fragmenty. Może nie jest to odbicie lustrzane. Ale widzę go w ostrych barwach różowej krwi i ludzko wyglądających pnączach. Mimo tego koloru, myślę tylko o tym i o marze sennej. Nie jest to koszmar. Ale budzi niepokój. Jakaś mistyczna kraina spowita mgłą, mrokiem, grozą. Ale nie ciemnością. Dla mnie to fascynujące, że Mariola za pomocą tak dziewczęcej barwy ukazała większą grozę niż wykorzystując po prostu odcień czerni czy szarości. Na tym obrazie prawie nie ma ciemnych miejsc! Chyba jednak racją jest to, że mal

Kurz i pajęczyny

Obraz
Wspominałam już o tym, że lubię obrazy z wyraźną fakturą. Wspominałam również, że na obrazie, zwłaszcza abstrakcyjnym, można sobie widzieć, co się chce. Albo nawet nic nie widzieć, a i tak będzie dobrze. Tutaj jest kurz. Przynajmniej moim zdaniem. Grube warstwy kudłatych kotów z kurzu. Pobebłanych i pozlepianych pajęczynami. Widzę też strukturę pleśni, taką mechatą, jak na zbyt długo otwartym jogurcie. I miał węglowy. Generalnie klimat wilgotnej, dawno nie otwieranej piwnicy... I podoba mi się! Choć nie mam pojęcia dlaczego :) Widzę też muzykę. Drgania i rozchodzące się kręgi, jak w doświadczeniu z figurami Chladniego . Jeśli nie znacie eksperymentu z  re zonan sem i metalową płytką obejrzyjcie  go  TUTAJ .  Koniecznie! Wielka szkoda, że nie tak wyglądają lekcje fizyki w szkołach .  Chyba nie do końca jeszcze wiadomo, jak działa w naszych mózgach recepcja i kojarzenie różnych wzrokowych bodźców. Ani dlaczego coś się podoba.  Dlaczego reakcje na ten sam obraz bywają
Obraz
Obraz ten to dla mnie morze. Jego chaos, ale i stałość. Przedstawienie próby zharmonizowania nieopanowanego żywiołu. Mógłby on nasuwać na myśl duszę romantyka w osobie obserwatora, który zachwyca się typowo tym obrazem. Ale nie, nie dla mnie. Dla mnie to właśnie zjawisko kontrolowane. Widzę spienione, wzburzone fale.Widzę czystość. Przejrzystość. Mimo ciemniejszych fragmentów, widzę na tym obrazie odbicie dobra. Nie widzę szaleństwa żywiołu, który byłby dostrzegany w dobie ro mantyzmu. Wręcz przeciwnie. To wszystko jest usystematyzowane. To wszystko tworzy całość, konkretną i uporządkowaną. Kolory wzbudzają we mnie zaufanie. Zaufanie i odczucie piękna. Prostego piękna, które dzięki obrazowi nie jest ulotne. To przykre gdy napotykam piękno, które jest krótkotrwałe. Nie mogę go wchłonąć żadnym kawałkiem mnie. Ucieka. Odczuwam lęk. Otaczana jestem przez smutną, szarą otoczkę jaką jest rzeczywistość. Widzę zniszczenie, pustkę, obojętność. Dzięki sztuce czuję się lepiej. C
Obraz
Uwielbiam obrazy tego typu. Uwielbiam szarości. Jak to się dzieje, że czerń i biel są w stanie wyrazić więcej niż nawet najlepiej skomponowane soczyste kolory? Nie rozumiem tego, ale nie muszę. Ważne, że widzę coś, co mi się podoba w głębszym znaczeniu tego sformułowania. Fascynujące jest to, że każdy może widzieć inną rzeczywistość w obrazie. Co ja tutaj widzę? Je ne sais pas. Może rozciągłość wydarzeń. Ich lejącą strukturę. Są takie zdarzenia, które nie są konkretnym punkte m w przestrzeni; leją się dniami i rozciągają nie dając nam spać ani funkcjonować. I to chyba nasuwa mi na myśl ten obraz. Mimo wszystko, mimo moich odczuć nawet takie zdarzenia są potrzebne. Wszystko na świecie po coś istnieje, nieprawdaż?  :-) Sorry for my english at first. I want to write posts in english, but you know it isn't very well :-D So, I love paintings like this. I love grey colors. How it is possible that black and white can show more than very intensive good composed col

Inspiracje: Gustav Klimt

Obraz
"Pocałunek" Klimta to obraz ikoniczny. Zmysłowy, olśniewająco erotyczny, bezkompromisowo dekoracyjny. Secesyjne złote płaszczyzny zadomowiły się we współczesnej kulturze wizualnej, równie mocno co koszulki z Che Guevarą. Reprodukcje na każdą kieszeń, w każdej Ikei lub na stoisku z plakatami w Empiku. Dobrze się sprzedają, bo ciężko przejść obojętnie obok tego, co błyszczy. Zwłaszcza, gdy jest nieprzyzwoite. W związku z tym, pojawiają się wątpliwości, czy prace Klimta wciąż są w "dobrym guście"czy może bardziej w guście "nowych-ruskich". W końcu cóż może być bardziej kiczowate, niż malowana złotem erotyka? Treść obrazu Klimta jest jednoznaczna. Nieprawdopodobny kunszt, nowatorstwo i bogactwo środków malarskich, służy wyłącznie do zilustrowania namiętności. Jednak jego siła oddziaływania zadziwia (zwłaszcza, że żyjemy w kulturze, gdzie nawet reklamy są soft-pornograficzne). Musi chodzić o coś więcej niż o wybujałość formy,  pętelki, pawie oczka, ma