Kurz i pajęczyny
Wspominałam już o tym, że lubię obrazy z wyraźną fakturą. Wspominałam również, że na obrazie, zwłaszcza abstrakcyjnym, można sobie widzieć, co się chce. Albo nawet nic nie widzieć, a i tak będzie dobrze.
Tutaj jest kurz. Przynajmniej moim zdaniem. Grube warstwy kudłatych kotów z kurzu. Pobebłanych i pozlepianych pajęczynami. Widzę też strukturę pleśni, taką mechatą, jak na zbyt długo otwartym jogurcie. I miał węglowy. Generalnie klimat wilgotnej, dawno nie otwieranej piwnicy... I podoba mi się! Choć nie mam pojęcia dlaczego :)
Widzę też muzykę. Drgania i rozchodzące się kręgi, jak w doświadczeniu z figurami Chladniego. Jeśli nie znacie eksperymentu z rezonansem i metalową płytką obejrzyjcie go TUTAJ. Koniecznie!
Wielka szkoda, że nie tak wyglądają lekcje fizyki w szkołach.
Chyba nie do końca jeszcze wiadomo, jak działa w naszych mózgach recepcja i kojarzenie różnych wzrokowych bodźców. Ani dlaczego coś się podoba.
Dlaczego reakcje na ten sam obraz bywają tak skrajne? Jeśli są na sali eksperci - jestem szalenie ciekawa, jak to wszystko działa z biologicznego i psychologicznego punktu widzenia. I proszę o komentarz!
Komentarze