W poprzednim wpisie zakończyłam o tym, że uwielbiam wędrować a oto powód. Otóż największą przyjemnością jest dla mnie poznawanie.
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
RADOŚĆ POZNAWANIA
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
A poznaje TAM wszystko,
psy ujadające, przejechane węże czy żmije, rodzinne rezydencje ogromnych
szczurów [na przykład na wyspie Korfu, gdzie szczury są wielkości królików (a ja mam ogromną fobię na
myszki i szczury) więc przemierzanie ich rezydencji było i jest dla mnie dużym wyzwaniem]…
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
Tak też myślałam w Dubaju, gdzie bardzo duże odległości
przemierzałam pieszo, często nocą, często w strachu czy „się nie pogubiłam?”
Czasami biegnąc, bo bałam się, że jest już bardzo późno i może być
niebezpiecznie w kraju muzułmańskim. … Jednak moja „ciekawość świata” i
upartość, że dam radę „dojść sama”, „brały górę” i z „sercem na ramieniu”
dreptałam. Czasem pytałam "złych muzułmanów" o drogę… ale na szczęście
spotykałam tylko „tych dobrych” oczywiście nie omieszkali oni rzucić miłego
komplementu, ale na szczęście spotkałam tylko miłych, "dżentelmeńskich
muzułmanów" w Dubaju (inspiracją z Dubaju, było namalowanie przeze mnie jednego z moich ukochanych obrazów, o którym napiszę w następnym poście).
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
… A wczoraj …. zamiast
„po Bożemu” zjeść kolację, spakować się , umyć i iść o „normalnej” godzinie
spać.. to nie.. nie udało się JAK ZWYKLE…
Ale dążę do „doskonałości!”. Około południa jak z trudem ( bo zawsze
„grzebie się” strasznie zanim „wypełznę” z pokoju hotelowego a często przez
permanentny deficyt snu i duże ilości kofeiny z rana, żeby „zafunkcjonować”, żeby
„mózg zechciał działać” i problemy z kręgosłupem szyjnym wyeksploatowanym przez
lata pracy architektonicznej i złej postawy, ciągle lekko przygarbionej….
Miewam niestety depresje i wcale nie z powodu, że świat jest zły… bo świat jest
dobry i zły… Jest szczęściem i nieszczęściem… ale przez to, że ciągle czuję się
źle, bo ciągle „coś” mnie boli lub jestem bardzo nieprzytomna albo absolutnie
nieprzytomna do granic wytrzymałości człowieczej, bo chciałabym wtedy błagać o
„nieistnienie”, ale nie mam siły…
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
JEŚLI BYĆ BEZDOMNYM, TO TYLKO NA MADERZE
Ale wczoraj byłam szczęśliwa i „żyłam” i
radowałam się pięknem świata , cudną wiosenną pogodą na przepięknej wiosennej
wyspie (zapraszam do obejrzenia mojego filmiku z wyprawy na najwyższy klif na Maderze!)… Myślę, że powinnam mieszkać na
tej pięknej, rajskiej wyspie najlepiej w stolicy Funchal lub w pobliżu, bo
uwielbiam atmosferę dużego miasta, dużą ilość kawiarni, sklepów, kościołów,
placów, przechadzających się turystów, uwielbiam ludzi, ruch, gwar, zgiełk, i
luksus, bo Funchal jest miastem luksusu.
Przede wszystkim czyni
to pogoda… bo nawet gdy pada i wieje, to co chwila wyziera słońce i daje
nadzieję na lepszą aurę no i miasto.. zadbane, czyste, pełne zabytków z przepięknym portem i górującym nad nim
wzgórzem ze sławnym Kasynem otoczonym uroczym parkiem z perfekcyjnie zadbaną egzotyczną roślinnością. Ale są tam również bezdomni i to wielu,
mieszkających na ławeczkach, proszących o wsparcie. Myślę,
że jeśli musiałabym być bezdomną, to chciałabym być nią na Maderze, bo mrozów
tu nie uświadczysz… a z pobliskich plantacji jakiegoś niedojrzałego banana da
się "przechwycić".
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
…. Kiedyś opiszę los „znajomego” bezdomnego w
Polsce, któremu zamarzły nogi w jego rezydencji pod schodami na zapleczu
apteki. Ludzie śmiali się z niego, że
„załatwiał się” do kartonu.. ale w Polsce nie są popularne „zadbane”, darmowe
toalety publiczne a na Maderze... takowe istnieją… może nie w nadmiarze, ale są
czyste i zadbane.
… Ciężko mi się skupić
na tym, co planowałam napisać, bo pochłania mnie każda kwestia, każda przepływająca mała myśl, która napływa jak mała niewinna chmurka po chwili
przeistacza się w nawałnicę myśli. Dlatego często opisywane przeze mnie
„historie” mają tylko POCZĄTEK… czasami nawet ciężko się czytelnikowi
zorientować… jest to początek? … ale.. JAKIEJ OPOWIEŚCI??? Czasem widać tą
osobniczą skłonność do … początku… w moich obrazach… zafascynuje mnie proces
tworzenia… pogrąży bez reszty, do utraty zmysłów… Przenoszę się do świata
zaczynającego się pojawiać na płótnie… i… czasami sama… czasami pomaga mi
Radek, Venessia lub przypadkowy widz "SPEKTAKLU JEDNEGO AKTORA"… zostawiam
„POCZĄTEK”, bo jest ŚWIEŻOŚCIĄ, CZYSTOŚCIĄ, NIEPRZEGADANY MANIERYZMEM, BIJE
BLASKIEM WSTAJĄCEGO PORANKA, NADZIEI NA PIĘKNY DZIEŃ… UCHWYCONY W CZASIE…
POCZĄTEK…
|
"Powrót do historii", 80x120 (cm) |
|
"Struktury wszechświata", 80x160 (cm) |
|
"Stale płynne", 100x120 (cm) |
OBRAZ MOŻE UNIESZCZĘŚLIWIAĆ
Obraz – powinien
wzbudzać EMOCJE – RÓŻNE… ZACHWYT, MELANCHOLIĘ, RADOŚĆ, SMUTEK, CIERPIENIE…. SĄ
TO UCZUCIA MALARZA PRZELANE NA PŁÓTNO i nie oceniałabym obrazu od ilości zużytej farby i spędzonego czasu przy
nakładaniu kolejnych warstw. …to holenderscy mistrzowie… i minione epoki, gdzie
liczył się WARSZTAT i ilość WYSIEDZIANYCH GODZIN przy obrazie… dziś… na
szczęście dla malarzy i ich koneserów oprócz oczywiście ogólnie rozumianego
RYNKU SZTUKI, gdzie obrazy są ogromnym rynkiem światowego biznesu… ale dla
przeciętnych nieopływających w miliony dolarów inwestorów, których nie stać na dzieła Rothko (więcej o tym artyście przeczytacie tutaj)…. czy
Georgii O’Keeffe (po więcej zapraszam tutaj lub tutaj), …. To mówiąc kolokwialnie … przeciętny odbiorca pragnie… „coś
czuć” wydając w jego rozumieniu duże pieniądze… chce czuć... RADOŚĆ PATRZENIA…
PRZENOSIĆ SIĘ ZA KAŻDYM SPOJRZENIEM DO „ŚWIATA LEPSZEGO”… choć jak zwykle to
stwierdzenie zdawałoby się PRAWDĄ a NIE JEST… OBRAZ MOŻE
UNIESZCZĘŚLIWIAĆ.. przekonałam się
kilkakrotnie na tak zwanej „własnej skórze”… Ostatni raz kiedy bardzo
unieszczęśliwiało mnie CZYJEŚ „DZIEŁO” był to „OBRAZ” wiszący w moim pokoju, w moim
uroczym hotelu na Maderze, z którego właśnie wracam do Polski. Dzieło to
wisiało niestety nad uroczym stolikiem, przy którym starałam się spędzać piękne
chwile, jedząc najpyszniejsze kolacje (codziennie takie same), przeżywając
kosmiczne „orgazmy jedzeniowe” i widokowe, bo przez okno miałam przepiękny
widok na Funchal i pobliskie zjawiskowo piękne wzgórza, ale moje ODLOTY ORGASTYCZNE były dopóki, niechcący nie zerknęłam na „DZIEŁO” wiszące nad moim
uroczym stolikiem… więc wiem, że można CIERPIEĆ… patrząc.. na obraz, ale to nie
cierpienie uduchowiające , wprawiające w stan zadumania nad losami człowieczymi, okrutnością wojen,…
to cierpienie z powodu oprawionego w ramkę NIC ale nie NIC, wprawiającego w
melancholię, to NIC sprawia „WKURZENIE”… O BOŻE … DLACZEGO TO TAKIE
BEZNADZIEJNIE BRZYDKIE i jak bardzo szpeci uroczy pokój na pięknej Maderze.
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
JEDZENIE MOŻE USZCZĘŚLIWIAĆ
A każdego wieczora z
trzęsącymi się z głodu i podniecenia nie mogąc doczekać się najgenialniejszego
jedzenia (gotowałam jednego lub półtora lub dwa ziemniaki lub bataty lub
batata i ziemniaka zwyczajnego do tego genialnego już samego w sobie dania
robiłam sałatkę z 2 pomidorów, pół cebuli, 1 ząbku czosnku, trochę startego
imbiru i pestki awokado, do tego boska kurkuma i pieprz najpierw czerwony
później biały, bo czarny mi się skończył… no i oliwa z oliwek… dużo oliwy z
oliwek… dużo pysznej oliwy z oliwek, żeby aż sobie oka tłuste pływały
swobodnie… i sól… ja miałam najgenialniejszą, bo himalajską, ale może być
każda, aby słona). ODLOT… SPRÓBUJCIE… CAŁY uroczy stolik upaprany w warzywnych
skórkach …. I wtedy smakuje najlepiej… w takim nieładzie artystycznym… ale to
jedzenie ma swoje minusy… od tych ogromnych batatów urósł mi okrąglutki,
przypominający batata "brzuchol"… więc może w Polsce… spróbujemy coś zrobić z tym
batatem :) :)
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
|
Madera, fot. archiwum prywatne |
|
No właśnie w Polsce! Ja już muszę wysiąść z samolotu, więc opowieść jest chwilowo przerwana (prawie wszystkie zdjęcia są zmontowane w filmik, który znajdziecie tutaj) i może nie na 100% będę ją kontynuowała kiedyś... ;)
Komentarze