Moje odwieczne pytanie do samej siebie i do wszystkich, którzy w
jakiś sposób odczuwają sztukę w sobie, wreszcie znalazło odpowiedź.
Jakie pytanie? Jaka odpowiedź? O tym za chwilkę :-)
Od zawsze chciałam tworzyć, rysować, malować, wyklejać, itp. Od zawsze miałam wielkie pragnienie w sercu żeby być rodzicielką dla pięknych, poruszających rzeczy. Chciałam pokazywać w sztuce moje emocje, moje wszystkie silne, wewnętrzne demony lub przeciwnie anioły. Ale nigdy nie potrafiłam. Być może to była kwestia zbyt małej pracy włożonej w warsztat? Może za mało czasu poświęciłam na technikę, tym samym odsuwając się od możliwości pokazania tego, co widziałam oczami duszy? Być może moja droga miała być inna, może miałam być obserwatorem, a nie twórcą; może miałam odczuwać barwy, dźwięki, kształty jako jedynie ktoś, kto widzi efekt końcowy tego wielkiego, tajemniczego procesu jakim jest np namalowanie obrazu na płótnie? W związku z tym, gdy tylko narodziło się we mnie drgnienie pragnienia by sięgnąć po ołówek, pastele, farbę, czy cokolwiek innego, co potrafiłoby zostawić trwały ślad na kartce papieru, rysowałam oko. Ludzkie oko, otwarte, patrzące gdzieś w przestrzeń poza kartkową, jakby szukało jakiegoś sensu. Zawsze widziałam w nim emocję, mimo że składało się ono z zaledwie zarysu powieki, tęczówki, oczodołu. Nie pamiętam by kiedykolwiek było ono dopracowane. Nie potrafiłam tego zrobić, bo nie potrafiłam nigdy rysować ani malować. Ale bardzo chciałam tworzyć to oko, czułam w sobie zrywające się z łańcuchów siły, które szeptały mi, że muszę to zrobić. Muszę narysować kilka pojedynczych organów. Do tej pory ta Nieustraszona Muza od oczu mnie prześladuje. Są dni, kiedy jestem Jej więźniem. Ona mi każe narysować oko. I dlatego właśnie mój umysł nękany jest wciąż tym samym pytaniem od wielu lat - dlaczego akurat to? Dlaczego nie kot, nie lodówka, nie łózko, nie kwiat, nie dziecko, nie owoce, nie serwantka, nie kotary, nie woluminy? Nie rozumiałam tej życiowej abstrakcji aż do zobaczenia obrazu Lusi. Dopiero teraz na nim widzę coś, co przecież miałam całe życie pod samym nosem! Tylko oczy nie potrafią udawać, w nich mogę zobaczyć wszystko, co dzieje się w drugiej osobie. Niestety wielu ludzi gra, wkłada maskę, boi się siebie, boi się innych. I tylko w oczach mogę zobaczyć prawdę, której tak bardzo szukam. Tylko w nich widzę miłość zakrytą wiecznym strachem, nieśmiałość ukrywającą się za dumą i pychą, niepewność dobra innych za agresją i wybuchami wściekłości. Tylko dzięki oczom mogę znaleźć drogę do porozumienia z duszą drugiej osoby. To w nich widzę, kogo spotykam. To one zdradzają mi tajemnice tych osób i informują czy natrafiłam na biel, czerń, czy na różne odcienie szarości.
Od zawsze chciałam tworzyć, rysować, malować, wyklejać, itp. Od zawsze miałam wielkie pragnienie w sercu żeby być rodzicielką dla pięknych, poruszających rzeczy. Chciałam pokazywać w sztuce moje emocje, moje wszystkie silne, wewnętrzne demony lub przeciwnie anioły. Ale nigdy nie potrafiłam. Być może to była kwestia zbyt małej pracy włożonej w warsztat? Może za mało czasu poświęciłam na technikę, tym samym odsuwając się od możliwości pokazania tego, co widziałam oczami duszy? Być może moja droga miała być inna, może miałam być obserwatorem, a nie twórcą; może miałam odczuwać barwy, dźwięki, kształty jako jedynie ktoś, kto widzi efekt końcowy tego wielkiego, tajemniczego procesu jakim jest np namalowanie obrazu na płótnie? W związku z tym, gdy tylko narodziło się we mnie drgnienie pragnienia by sięgnąć po ołówek, pastele, farbę, czy cokolwiek innego, co potrafiłoby zostawić trwały ślad na kartce papieru, rysowałam oko. Ludzkie oko, otwarte, patrzące gdzieś w przestrzeń poza kartkową, jakby szukało jakiegoś sensu. Zawsze widziałam w nim emocję, mimo że składało się ono z zaledwie zarysu powieki, tęczówki, oczodołu. Nie pamiętam by kiedykolwiek było ono dopracowane. Nie potrafiłam tego zrobić, bo nie potrafiłam nigdy rysować ani malować. Ale bardzo chciałam tworzyć to oko, czułam w sobie zrywające się z łańcuchów siły, które szeptały mi, że muszę to zrobić. Muszę narysować kilka pojedynczych organów. Do tej pory ta Nieustraszona Muza od oczu mnie prześladuje. Są dni, kiedy jestem Jej więźniem. Ona mi każe narysować oko. I dlatego właśnie mój umysł nękany jest wciąż tym samym pytaniem od wielu lat - dlaczego akurat to? Dlaczego nie kot, nie lodówka, nie łózko, nie kwiat, nie dziecko, nie owoce, nie serwantka, nie kotary, nie woluminy? Nie rozumiałam tej życiowej abstrakcji aż do zobaczenia obrazu Lusi. Dopiero teraz na nim widzę coś, co przecież miałam całe życie pod samym nosem! Tylko oczy nie potrafią udawać, w nich mogę zobaczyć wszystko, co dzieje się w drugiej osobie. Niestety wielu ludzi gra, wkłada maskę, boi się siebie, boi się innych. I tylko w oczach mogę zobaczyć prawdę, której tak bardzo szukam. Tylko w nich widzę miłość zakrytą wiecznym strachem, nieśmiałość ukrywającą się za dumą i pychą, niepewność dobra innych za agresją i wybuchami wściekłości. Tylko dzięki oczom mogę znaleźć drogę do porozumienia z duszą drugiej osoby. To w nich widzę, kogo spotykam. To one zdradzają mi tajemnice tych osób i informują czy natrafiłam na biel, czerń, czy na różne odcienie szarości.
My immortal question to myself and
other people, who feel the art in some way inside them, now found the
answer. What question? What answer? About this for a moment :-)
Always I wanted to create, draw, paint, do collage and other arts activities. Always I had a big desire be parent for beautiful moving things. I wanted to show in art my emotions, my all strong interior demons and angels. But I couldn't. Maybe I couldn't work so hard to improve my "atelier" ? Maybe too little time I spend to improve my technique and moving away the same time to show what I was seeing by eyes of my soul? Maybe should my way of life be other? Może should I be observer, not creator? Maybe should I feel colors, sounds, shapes as somebody, who see only the final effect this big, mystery process painting on canvas picture? In relation with this when inside me tremor of desire was born to take a pencil, pastels, paint or other thing which can leave a permament mark on piece of paper, I was drawing an eye. Human eye, open, looking in the space out of paper like it looking for something, some sense. I always saw in this eye emotion, although this that it was created only by some outline of eyelid, iris, eye socket. I didn't remember this it was complete any time. I couldn't do this, because I didn't draw or paint. But I really wanted to create this eye. I was feeling inside me strenghts which were plucking the strings and were murmuring me that I have to do this. I have to draw these some single organs. So far this Fearless Muse of eyes haunts me. Sometimes I am her prisoner. She demands from me to draw an eye. And that's why my mind is torment by the same question all time - why eye? Not cat, not fridge, not bed, not flower, not child, not fruits, not dresser, not hangings, not volumes? I haven't understand this life's abstract so far look at Mariola's picture. Now I see something what I had all my life in front of me! Only human's eyes couldn't pretend something. Inside them I can see all, what it's really inside other person. Unfortunatelly many people play, wear the masks, are afraid of themselves and others . And only in eyes I can see the truth, which I am looking for in my life so hard. Only inside eyes I see love covered by immortal fear, shyness hides behind pride, insecurity of others people good hides behind rage and aggression. Only thanks to eyes I can find the way of communicate with soul of other human. Inside eyes I see what person I meet. They let me on their people and inform me I meet white, black or different shades of grey.
Always I wanted to create, draw, paint, do collage and other arts activities. Always I had a big desire be parent for beautiful moving things. I wanted to show in art my emotions, my all strong interior demons and angels. But I couldn't. Maybe I couldn't work so hard to improve my "atelier" ? Maybe too little time I spend to improve my technique and moving away the same time to show what I was seeing by eyes of my soul? Maybe should my way of life be other? Może should I be observer, not creator? Maybe should I feel colors, sounds, shapes as somebody, who see only the final effect this big, mystery process painting on canvas picture? In relation with this when inside me tremor of desire was born to take a pencil, pastels, paint or other thing which can leave a permament mark on piece of paper, I was drawing an eye. Human eye, open, looking in the space out of paper like it looking for something, some sense. I always saw in this eye emotion, although this that it was created only by some outline of eyelid, iris, eye socket. I didn't remember this it was complete any time. I couldn't do this, because I didn't draw or paint. But I really wanted to create this eye. I was feeling inside me strenghts which were plucking the strings and were murmuring me that I have to do this. I have to draw these some single organs. So far this Fearless Muse of eyes haunts me. Sometimes I am her prisoner. She demands from me to draw an eye. And that's why my mind is torment by the same question all time - why eye? Not cat, not fridge, not bed, not flower, not child, not fruits, not dresser, not hangings, not volumes? I haven't understand this life's abstract so far look at Mariola's picture. Now I see something what I had all my life in front of me! Only human's eyes couldn't pretend something. Inside them I can see all, what it's really inside other person. Unfortunatelly many people play, wear the masks, are afraid of themselves and others . And only in eyes I can see the truth, which I am looking for in my life so hard. Only inside eyes I see love covered by immortal fear, shyness hides behind pride, insecurity of others people good hides behind rage and aggression. Only thanks to eyes I can find the way of communicate with soul of other human. Inside eyes I see what person I meet. They let me on their people and inform me I meet white, black or different shades of grey.
~~Kamila Kossowska
Komentarze