Warsztat artysty
Własne atelier na najwyższym piętrze nowojorskiego biurowca. Szyby zamiast ścian i oszałamiający widok na miasto. Artysta, z roznegliżowaną modelką popijają szampana, a monumentalny obraz wyczekiwany przez agenta, stoi na sztalugach, wymagając jedynie kilku wykańczających dzieło pociągnięć pędzla (naturalnie, z najwyższej jakości włosiem z kuca pony). Rzeczywistość odbiega od tej filmowej wizji tak mocno, jak tylko się da. To znaczy - być może są gdzieś artyści, kórych warunki pracy właśnie tak wyglądają. Nazywają się Jeff Koons, albo Damien Hirst. Jednak generalnie pracujemy w skromniejszych warunkach. Znacznie skromniejszych. Atelier to często pokój na piętrze własnego domu, albo, jak w przypadku Lusi - kuchnia i pokój dzienny w jednym. Na parterze. Przestrzeń, w której powstaje obraz musi być maksymalnie funkcjonalna. Wszystko jest pod ręką, co najczęściej oznacza, że wszystko leży na wierzchu. Powiedzenie "artystyczny nieład" nie ukuło się bez powodu, lecz j...