|
Fot. archiwum prywatne |
Znajduję się na plaży na Greckiej wyspie Korfu. Takie mikroskopijne czarne maleństwo pędzi po mojej
opalonej nodze. Dla tego maleństwa to jakaś góra dziwna, trochę śliska, bo
posmarowana oliwką i kremem do opalania. Najłatwiej zgnieść maleństwo… ale to
ja na chwilę przysiadłam w jej świecie i trochę się zasiedziałam, stwarzając
przeszkodę w eksploracji dziwnego, pełnego poruszających się gór świata.
|
Fot. archiwum prywatne |
|
Fot. archiwum prywatne |
|
Fot. archiwum prywatne |
|
Fot. archiwum prywatne |
|
Fot. archiwum prywatne |
Więc delikatnie stworzyłam mikroskopijnej czarnej
„robaczywce” most zrobiony z źdźbła trawy morskiej, most – transporter na
bardziej stały ląd, choć czy jest coś stałego na tej przedziwnej planecie?
Jestem tu wydaje się bardzo długo i ciągle poszukuję… czego? Pewnie szczęścia.
Jak to maleństwo, które przez przypadek zwiedzało nogę Guliwera. Trochę pustka
w głowie. Jaki genialnie cudny maleńki ślimaczek, tak naprawdę to domek
mikroskopijnego ślimaczka. Te istotki mają źle na tej planecie. Widziałam całe
przestrzenie i sama po nich chodziłam, bo nie było innej możliwości, całe jak
okiem sięgnąć pagórki zrobione ze skorupek ślimaczkowych. Urodziły się na
chwilkę, żeby umrzeć, w męczarniach, bo na palącym słońcu.
Życie na tej planecie potrafi być okrutnością, a może my nie
wiemy, może ślimaczki miały radość istnienia.
|
Fot. archiwum prywatne |
|
Fot. archiwum prywatne |
|
Fot. archiwum prywatne |
|
Fot. archiwum prywatne |
|
Fot. archiwum prywatne |
Korfu,12 maj 2015r. 19:05
Komentarze