Please help so incredible, amazing and beautiful dogs to have better lives
Please help so incredible,
amazing and beautiful dogs to have better lives.
They are on the beach in
Perivolia. It is small village, near the Larnaka. When we go from the centre of
village to the beach, it is first way next to the bar. I don’t know which the
dogs are. It’s possible that the owner of the dogs loves them and has not
another possible to keep them. But the dogs’ lives in the small boxes which are
doing with metal things.
They are a beautiful view on
the see… but I think they are so lonely and so much needs human love. The dogs
have a water and food (I saw the rest of dry food for a dog) and old bones.
It’s possible that the owner
loves them. I don’t know. But the dogs are need too more space to be happy and
owner must to do it. Please then somebody can do something good for the dogs.
Please do it. I was last day on my vacation in Cyprus Larnaka and I can’t do
anything. Only I gave my kebab and the beautiful, trusting, the full of hope
eyes, was incredibly full of love. Sorry for my simple English.
The eyes full of hope |
The dogs you will find on the firsd descent to the beach, near at the bar
|
Szukamy pomocy dla sześciu przepięknych piesków na
Cyprze. Jeśli ktoś z czytelników tego bloga ma kogoś znajomego lub rodzinę
mieszkającą na Cyprze i chciałby pomóc sześciu przecudnej urody psiakom,
prosimy o pomoc.
Przedostatniego dnia mojego pobytu na Cyprze w Larnace
postanowiłam pojechać do Perivoli. To było moje drugie podejście by tam
dotrzeć, ponieważ za pierwszym razem źle odczytałam rozkład jazdy busików i
posiedziałam na przystanku na próżno. Tym razem podjechał mały busik, kierowcą
okazała się miła Pani i pojechaliśmy. Jak to niestety często bywa
podczas mojego podróżowania, byłam jedynym pasażerem. Na chwilkę wsiadł
tylko chłopiec, z czego bardzo się ucieszyłam.
Zawsze wtedy przychodzi mi szalona myśl – czy przypadkiem kierowca nie
jest jakimś psychopatą. Ale na szczęście Siły Wyższe opiekują się mną. Pani
kierowca powiedziała, że nie wie, co się dzieje z pogoda na Cyprze, bo powinna
być zima i pomiędzy 10 a 16 stopniami Celsjusza oraz powinno padać, a jest 27
stopni i piękne słońce. Byłam zdziwiona, ponieważ myślałam, że taka boska
pogoda w lutym na całym Cyprze jest normą. Pani włączyła ckliwą, cypryjską
muzykę i podśpiewywała sobie półgłosem. Trochę się wstydziłam powiedzieć, że
może śpiewać głośno. Podróż się dłużyła
a ja byłam coraz bardziej załamana tym, gdzie się wybrałam… Okolice dość
wyludniałe, wszędzie pusto i…. Brzydko… ojej…
W końcu Pani poinformowała mnie, że właśnie zaczyna
się Perivolia i… jeszcze bardziej byłam przerażona, bo jakieś zabudowania
wzdłuż morza i nic ciekawego, żadnego człowieka i dość brzydko. W głowie już
planowałam czy nie wrócić z tą Panią od razu do Larnaki, ale trochę się
wstydziłam. Pani wysadziła mnie na najbrzydszym dworcu autobusowym i takim
trochę strasznym, bo był to jakby wygrodzony kawałek pola. Na szczęście Pani
powiedziała, że busiki są, co pół godziny i że jest jeszcze jeden busik do
Larnaki, i że tam (wskazała palcem) jest wieś Perivolia, i tam (wskazała szybko
palcem) jest morze.
Wysiadłam z „duszą na ramieniu”, w poszukiwaniu
„czegoś”… No i znalazłam wieś, ale nie jakąś „urokliwą”, raczej takie
„przedmieście”. Na szczęście chwilę później zlokalizowałam „centrum” ojej, jaka
ulga. Byli ludzie i nawet jakiś pub i kościółek. Obeszłam centrum w pół minuty
i postanowiłam dotrzeć do morza. Myślałam, że będę musiała iść przez łąki i
pola, ale jak pokrążyłam to znalazłam drogę wprost od „centrum” prowadzącą na
plażę. Myślę, że około 15 minut spacerkiem jest pierwsze zejście do plaży, tuż
przy jedynym (oprócz w centrum wsi) pubie…
Po drodze pustkowie tylko, jakichś dwóch „palantów”
entuzjastycznie na mnie „gwizdało” z samochodu. I skręciłam na plażę, a tam
(!!!) najcudowniejszej urody psiaki, uwięzione w jakichś metalowych kojcach,
niedbale powiązanych drutami. „Ujadały” jak to zwykle psiaki, gdy ktoś
nadchodzi. Podeszłam do klatek, są tam po dwie klatki, po trzy cudowne pieski,
oddalone od siebie. Podzieliłam wszystkim sześciu, w miarę „po równo”, mojego
kebaba, z którego zjadłam trzy małe kawałki mięsa, zresztą niezbyt smakowitego,
jak zwykle w takich przypadkach „padałam z głodu”. Prawie po równo, bo jak to w
grupie, mordka ciągle tego samego, przebojowego pochłaniała kawałki kebaba,
więc musiałam się potrudzić, żeby nakarmić te „biedy” troszkę chudsze i
mniejsze, i mniej przebojowe, słodkie „ciapy”. Sprawdziłam czy w misce była
woda, więc była i było jej na szczęście sporo, i była porozsypywana karma dla
psów, ale takie jakby niedojedzone resztki, i były tam kości do obgryzienia i
już chyba mocno obgryzione. Przy „klatkach” stały butle duże z wodą i był
porzucony worek po psiej karmie, więc myślę, że ktoś „w miarę możliwości” „dba”
po swojemu o te pieski. Ale ich przecudne, pełne nadziei mordki, po otrzymaniu
kawałka kebaba i pewne, że dostaną więcej, że dostaną „miłość”. Ja jestem
szczęśliwą posiadaczką trzech cudnych „psich osobowości” (o których można pisać
powieści) i dwóch przeuroczych kotów. Jeden z nich został potrącony przez
kierowców, a właściwie to przejechany, bez nadziei na wyleczenie. Mowa tu o
arystokratce, cudnej Bąbelinie. Drugi kot jest chyba śmietnikowego pochodzenia.
Jest natomiast bardzo bohaterski, ponieważ sam uratował sobie życie, jako koci
niemowlak (kiedyś opiszę, jaki był dzielny) – to kot o najbrzydszym imieniu
nadanym przez Radka – Albercik.
Kocham zwierzaki, bo są częścią mojej rodziny i dają
nam szczęście w każdej chwili naszego wspólnego istnienia. Dlatego proszę,
jeśli ktoś z czytelników ma znajomych lub rodzinę na Cyprze, o pomoc. Może uda
się nam znaleźć kochających opiekunów dla cudnej urody psiaków, a może
wystarczy pomóc właścicielowi piesków. Ja roześlę wiadomość po organizacjach
ochrony praw zwierząt, o ile uda mi się takie międzynarodowe znaleźć w
Internecie.
Myślę, że najpiękniejsze, co nas spotyka na tej
planecie to MIŁOŚĆ, nie zawsze łatwa, ale zawsze powalająca.
Komentarze