Co o Lusi myślą jej przyjaciele? Oto artykuł Moniki - wieloletniej przyjaciółki i współpracownicy
18 lat nie spałam, malowałam!
Wystawy, obrazy, Lazurowe
Wybrzeże, mata na środku kuchni, będącej środkiem pracowni, kawa razy dziesięć,
kwiaty, kwiaty, kwiaty. Mariola Świgulska to wulkan energii. Do niedawna
uśpiony gdyż artystka nie spała przez ostatnich osiemnaście lat.
Dlaczego? Wynika to z jej
wrażliwości. Odpowiedzi Marioli na to pytanie są dość enigmatyczne. Jednak
pewne jest to, że pseudonim artystyczny - Lusia Seenna - etymologicznie
pochodzi właśnie z permanentnego stanu niespania. Mariola sypia regularnie i
snem zdrowym dopiero od dwóch lat – przeżywając właśnie drugą młodość. W
otoczeniu młodych ludzi, czy w swoim ogrodzie Lusia gimnastykuje się i obmyśla
plan podboju świata – lub choć jego części. Nieustannie pokazuje swoje prace
malarskie – ostatnio Białystok, teraz Olsztyn i Poznań (na targach Festiwal Sztuki i Przedmiotów
Artystycznych). Najnowsza wystawa ma mieć miejsce w mieście, w którym tworzy –
Łodzi. Jej wrażliwość i otwartość jest niesamowita – zapewne też ze względu na
pochodzenie – od najmłodszych lat mogła czerpać inspiracje z krajobrazów Doliny
Narwi.
Ekscentryczka
Jadę po Lusię do Warszawy. Mróz.
Mała osóbka zdąża w moją stronę, w puchowej kurtce i z bosymi stopami w japonkach.
Ekscentryczne? Już nie. Uśmiecha się i od wejścia opowiada o przeżyciach,
kolejnych pomysłach. W moich pierwszych rozmowach z Mariolą dużo dowiedziałam
się o świadomym śnieniu, czy pozyskiwaniu dużych ilości energii, dzięki czemu
można wyeliminować ze swojego życia, elementy, wydawałoby się niezbędne dla
istnienia – sen czy odżywianie się. Artystka interesuje się tematyką
ezoteryczną od momentu, w którym zaczęła tracić siły witalne – w ciągu tych
wszystkich lat bez snu – aby móc je stale odzyskiwać, dla przyjemności
tworzenia i dla „najwspanialszej istoty na świecie” – Vanessy Świgulskiej –
córki.
Czy artyści zawsze są wrażliwi?
Czy każdy artysta ma predyspozycje do samodestrukcji? Bulimia, anoreksja, czy
stany depresyjne dotykają również Lusię. Spalona kasza na obiad. Za chwilę
ćwiczenia na macie. Regeneracja, spadek, regeneracja, spadek. „Jestem trupolem
Moniczko” po czym uśmiecha się szeroko, aby nie załamywać się swoją formą
fizyczną i chwyta za pędzel. Wieczorem, w pracowni patrzę w prawo – na ogród.
Znów obrazy, tym razem na plexi. Abstrakcje w ciężkich kolorach, które jednak
oświetlane lampą (pomysł autorski) ocieplają przestrzeń. Już niedługo mam
nadzieję zobaczyć ich więcej, pośród drzew.
Transy
O malowaniu mówi wiele. Przede
wszystkim, że nie może bez niego żyć. Nie wyobraża sobie życia bez malowania:
„wpadam w trans, maluję, aż padnę”. Przede wszystkim kwiaty, choć bywają też
abstrakcje. W pracowni nie można się przecisnąć, ani wyjść stamtąd czystym.
Farby są wszędzie. Lusia zabiera je w każde miejsce, do którego jedzie. Maluje
dużo, bardzo dużo. Sporo osób już zakochało się w jej obrazach. Dla tych,
którym ciężar cenowy przeszkadza w cieszeniu się dziełem, istnieje możliwość
dosłownie odpracowania należności w ogródku mamy, lub spłacenia w ratach.
Dlaczego Mariola to robi? „Obraz ma dawać radość, czerpię przyjemność z dawania
szczęścia innym”. Jeśli osoba cieszy się, patrząc co dzień na jej obraz, to
największe szczęście. Przy okazji nie ustaje w nawiązywaniu kontaktów, również
zagranicą – z Francją, Anglią, czy Stanami Zjednoczonymi. Jej pomysłowość jest
spora: „Dobrze byłoby umieścić te obrazy u Guggenheima”, kolejnym razem
zestawia swoje dzieła z felgami samochodowymi w jakimś salonie dla
zmotoryzowanych.
Książka
Skąd salony meblowe i samochodowe?
Lusia Seenna maluje, gdyż nie potrafi bez tego żyć. Maluje tak jak czuje i
widzi. Stale bada rynek wystawienniczy, aukcyjny, dekoratorski, czy czysto
komercyjny, z każdego zakątka kraju. Niedługo ukaże się jej książka „18 lat nie
spałam, malowałam!” i jak sama pisze: „To jest zupełnie niekonwencjonalna
książka, bo jest moim tworem, a ja zupełnie nie jestem konwencjonalna!
Uwielbiam np. zmywać podłogę, ale czasami zajmuje mi to dwa dni. Kiedyś tak
spędziłam sylwestra i Nowy Rok. Z wiadrem brudnej wody i zanurzonym ręcznikiem
nie pierwszej piękności wystającym z wiadra.” Oprócz tego dowiemy się jak
wyglądało jej pełne przygód życie i zobaczymy dobrej jakości reprodukcje
obrazów artystki.
Lazurowe Wybrzeże chce podbić za dziesięć lat.
„Oby szybciej!” – śmieje się. Takie jest jej największe marzenie.
Monika Latkowska
Komentarze